Tajemnice Nowej Huty – WYBUCHY W MOGILE - Głos Tygodnik Nowohucki - 08.2014 Autor: Jagoda Jurczyk-Motyl, Głos Tygodnik Nowohucki nr 33, 15.08.2014
W 97. rocznicę wybuchu oraz przy okazji prac archeologicznych prowadzonych przy pomniku poległych żołnierzy na cmentarzu w Mogile warto może przypomnieć, skąd wziął się ten grób z pierwszej wojny światowej. Przecież wróg został odparty daleko przed Mogiłą i nie toczyły się tutaj żadne bezpośrednie walki. Opracowanie zostało oparte na artykułach z krakowskich gazet: „Czasu”, „Nowej Reformy” i „Ilustrowanego Kuriera Codziennego”.
Zdjęcie klasztoru oo. Cystersów z powybijanymi przez eksplozję szybami, zamieszczone w Nowościach Ilustrowanych, nr 34, rok 1917.
WYBUCH
Minęły już trzy lata jak Europę ogarnęła wojenna zawierucha 1 wojny światowej, front został przesunięty daleko od Krakowa, a na miasto z końcem lipca spłynęła fala upałów. Można by rzec wakacyjna sielanka, którą w czwartek 2 sierpnia 1917 roku o godzinie wpół do ósmej rano przerwały dwa ogromne wybuchy w Mogile. Mieszkańcy miasta byli przekonani, że pod Krakowem „odbywa się zaciekła walka lotników”, rzucających bomby”. Niestety przyczyna detonacji była zgoła inna. Utrzymujące się od kilku dni upały spowodowały, że najpierw w magazynie Nr 16, a potem Nr 17 doszło do samozapalenia zgromadzonej amunicji. Nie pozostał po nich żaden ślad, ale na podstawie wspomnień Jana Kotyzy oraz map z tego okresu można przypuszczać z dużym prawdopodobieństwem, że były zlokalizowane przy nieistniejącej już dzisiaj drodze łączącej cmentarz w Mogile z Bieńczycami. Ilustrowany Kurier Codzienny tak pisał: ”z oddali dwóch kilometrów na północ od klasztoru OO. Cystersów w Mogile na tle drzew widniały znacząc się jaskrawo w słońcu gruzy zniszczonych magazynów.” Reporterowi tegoż dziennika plutonowy żandarmerii Andrzej Orzechowski – naoczny świadek wybuchu opowiadał, że „w chwili katastrofy pełnił służbę na polach, naraz (…) rozległ sie huk pojedynczy, zbliżony charakterem do detonacji po strzale armatnim, później nastąpiły dwie straszne w swej grozie detonacje… Buchnął wulkan ognia i dymu i rozpostarł się po polach okolicznych w szerokim i dalekim promieniu. (…) Dym, który po wybuchu rozpostarł się po okolicy był gesty i cuchnący”
KRAKÓW
W Krakowie nie było większych strat jeśli nie liczyć zniszczonych szyb „z licznych mieszkań, oraz wystaw sklepowych, zwróconych ku wschodowi”. Wielu mieszkańców dzwoniło do redakcji czasopism, policji, straży miejskiej i pogotowia aby uzyskać jakieś informacje. „Na Grzegórzkach i w Podgórzu w kilku mieszkaniach zarysowały się sufity. Na ulicy Topolowej wyleciały w powietrze prawie wszystkie szyby, a otwarte mieszkania zostały zasypano piaskiem i śmieciem ulicznem. W czasie wybuchu jechał ulicą Lubicz wóz włościański z okolicy Krakowa. Siedząca na tym wozie kobieta wypadła na bruk i złamała nogę”. IKC donosił „Na Rynku popłoch między publicznością był dość znaczny. Ludzie pouczeni obwieszczeniami magistratu, rzucili się tłumnie w podziemia Sukiennic, gdzie jednak atmosfera przypominała im nieco działanie bomb o trujących gazach. Ogólnie przypuszczano w pierwszej chwili, że to „mozgale" strzelają z powietrza. Obawy na szczęście okazały się płonnemi ...” Szyby wypadły w gmachu Akademii Umiejętności (obecnie PAN, ul Sławkowska), w Pałacu Wielopolskich (obecnie Urząd miasta przy placu Wszystkich Świętych), w kawiarni Bizanca (ul. Dunajewskiego 4, naprzeciwko Bunkra Sztuki przy pl. Szczepańskim) „rozbiły się dwie ogromne szyby”. Panika wybuchła też w krakowskich fabrykach. Pracowały tam głównie kobiety. Podobno w krakowskiej fabryce tytoniu kilka kobiet zemdlało. Popłoch powstał też na składzie węgla i drzewa na Warszawskim (okolice ul. 29 Listopada).
AKCJA RATUNKOWA
Mieszkańcy ulicy Bonerowskiej , która znajduje się na zapleczu siedziby krakowskiej straży pożarnej przekazali dziennikarzom informację, że wkrótce po wybuchu odezwały się dzwonki alarmowe „i łoskot puszczonych w ruch motorów automobilowych. Nie wiedząc jeszcze, gdzie i jaka katastrofa nastąpiła, przygotowywała się nasza dzielna straż do odjazdu, w międzyczasie zaś nadeszła depesza ze szczytu wieży Maryackiej, sygnalizująca kierunek eksplozyi.” Na szczęście w 1914 roku krakowska straż została wyposażona w samochody mogła więc pomknąć „jak wicher”, aby jako pierwsza pojawić się na miejscu katastrofy. Za nią pojechały „wyposażone we wszelkie przyrządy ratunkowe automobile Czerwonego Krzyża w liczbie siedmiu” oraz konne karetki Krakowskiego Ochotniczego Towarzystwa Ratunkowego. Pieszo dotarły w miejsce katastrofy oddziały wojska, „które w odległości dwóch kilometrów od miejsca katastrofy otoczyły zdemolowane obiekty wojskowe kordonem, nie przepuszczającym w pobliże nikogo z cywilnych”. Około dziesiątej rano na miejsce udał się do Mogiły wiceprezydent Jan Kanty Fedorowicz i dyrektor Policji Rudolf Krupiński. Minął ich samochód wiozący do szpitala kilku rannych żołnierzy z obandażowanymi głowami. Prasa pisze również, że wśród nich był „wyrostek wiejski, któremu wybuch miał wypalić oczy”. Akcja ratunkowa była prowadzona przez całe przedpołudnie, ”z zachowaniem możliwie najdalej posuniętych ostrożności.” Obawiano się bowiem dalszych wybuchów. „Istotnie około 11-tej odezwały się pojedyncze detonacje, które słychać było w najbliższym sąsiedztwie katastrofy”. Pożar przez dwa dni gasili „pionierzy wojskowi” polewając bez przerwy wodą rumowisko, które powstało po wybuchu. Cały czas miejsce katastrofy było otoczone kordonem ponieważ na pobliskich polach leżała rozrzucona amunicja. Po południu do Mogiły przyjechało wielu „gapiów” z Krakowa, którzy z daleka oglądali miejsce wybuchu. Prasa krakowska ostrzegała rodziców, aby zwrócili uwagę czy dzieci nie bawią się granatami. Podobno zanim przybyło wojsko i otoczyło miejsce katastrofy kordonem znalazło się wielu śmiałków, którzy zbierali rozrzuconą amunicję. „Kilka takich pocisków odebrali studentom oficerowie i żandarmi, nie wykluczonem jest jednak, że wiele pocisków zdołano ukryć”.
OFIARY WYBUCHU
Gazety krakowskie podały spis rannych i zabitych: Z batalionu 3-go rezerwowego pułku artylerii fortecznej: Zabici: trębacz bateryjny: Vati Jerzy; starszy kanonier: Farkas Stefan; kanonierzy: Ajtay Michał, David Andrzej, Foka Oktawian, Gliya Gabryel, Lail Pantaleon, Nagy Stefan, Szekely Stefan, Toth Marcin, Lukatcs Imre, Feher Albert, Gal Józef, Lazar Bazyli, Mathe Ludwik, Osan Paweł, Szkrofan Dawid, Jakób Zygmunt; kanonierzy-woźnice: Brunar Józef, Birisan Jan, Lazar Stefan, Pottes Jan, Vlassa Teodor, Rajta Achian, Todowica Lazar, Buga Mikołaj, Guszak Błażej, Markel Jerzy, Ples Jerzy, Popadics Radowan, Tovilavics Stefan, Wesołowski Franciszek. Z magazynu artyleryjskiego w Krakowie: Zabici: kapral w pospolitym ruszeniu tytularny plutonowy Kempler Eliasz; kapral w pospolitym ruszeniu tytularny plutonowy Weinmayer Jan; saperzy: Hudl Rudolf, Pistek Jerzy, Welecky Józef, Kavar Leopold, Dziadosz Michał, Wanowski Stefan, Swara Andrzej. Ranny: Herbst Józef. Z oddziału samochodów ciężarowych nr 164: Zabici: Woźnica: st. żołnierz Diosi Ludwik; szeregowcy: Papai Michał, Milisi Ignacy, Schwarzbrot Emil. Z 1 kompanii jednego z batalionów etapowych pospolitego ruszenia: Zabici: żołnierze: Kowalski Mikołaj, Hrycko Andrzej. Ciężko ranny: Żołnierz Maciaszewski Mikołaj. Lekko ranni: Żołnierze: Schafel Dawid, Telasz Franciszek. Z oddziału inżynierii wojskowej ( 6-go parku okręgowego inżynierii wojskowej oddziału tzw. „Baukompagne”): Lekko ranni: Żołnierze: Kołodziej Jakób, Bonikowski Józef, Ropka Andrzej i Tracz Wojciech.
Zwłoki ofiar złożono w kostnicy na mogilskim cmentarzu. Niektóre zwłoki zostały na kawałki rozszarpane tak, że znaleziono z nich tylko resztki rąk, nóg itd. Jak pisze „Nowa Reforma” „przy zwłokach pewnego węgierskiego automobilisty znaleziono oprócz gotówki także dokument z poświadczeniem 6-miesięcznego urlopu, jaki miał wkrótce rozpocząć. Straszna śmierć wysłała go na urlop bezterminowy”.
STRATY W MOGILE I OKOLICY
Ponieważ „główna fala wybuchu zwróciła się w obszar bezdomny ku łęgom wiślanym” czyli w kierunku obecnych Łąk Nowohuckich straty nie były tak duże jak można by się spodziewać. Prasa jednak pisała: ”Mogiła i okoliczne gminy ucierpiały znacznie. Siła wybuchu była tak straszną, że na polach, sąsiadujących z tymi barakami, ziemniaki wraz z krzakami wylatywały w powietrze. Organy w parafialnym kościele mogilskim zostały mocno uszkodzone tak, że bez gruntownej naprawy nie są zdolne do użytku. W samej Mogile, nadto w Czyżynach, Bieńczycach i Krzesławicach wyleciało bardzo wiele szyb, a wstrząśnięte powietrze zerwało mnóstwo dachów. Na polach znajdują obecnie włościanie zabite ptactwo, jak np. kuropatwy, wróble, szpaki”. Mieszkańcy Krakowa bardzo martwili się o zabytkowy klasztor mogilski. „W kościele opactwa napór powietrza powyrywał wszystkie szyby wraz z ramami, rzucając je we wnętrze kościoła, zniszczył witraż, a nadto oberwał kawałek gzymsu wewnątrz głównej nawy, który, upadając, uszkodził barokowe stalle. Odłamki szkła poraniły sporo ludzi, a między innymi i zakonników. Odprawiającego mszę w klasztorze kapelana wojskowego z Czyżyn prąd powietrza obalił”. „W Bieńczycach wybuch wyrządził znaczne szkody w szybach i dachach, nadto zginęło parę koni i krów. Syn b. posła Ptaka odniósł poważne okaleczenie”. Zginął także rolnik z Pleszowa pracujący w polu, zaś „wieczorem spaliły się w Czyżynach w odległości 2 kil. od baraków dom włościański i stodoła wskutek eksplozji zabłąkanego ręcznego granatu”. POGRZEB Pogrzeb odbył się w niedzielę . Resztki zwłok złożono w siedmiu czarnych trumnach. Położono je przed prezbiterium w kościele św. Bartłomieja. Wokół nich złożono wieńce. „Wartę honorową przy zwłokach pełnił oddział żołnierzy z zakładów wojskowych w Krakowie. Na gościńcu i na dziedzińcu przed kościołem zebrały się tłumy miejscowej ludności”. Po południu przed godziną czwartą przybył do Mogiły specjalny pociąg, którym przyjechały delegacje wojskowe z Krakowa. Wszystkie pułki i instytucje wojskowe z twierdzy wysłały delegacje na pogrzeb. „Wkrótce przybył proboszcz twierdzy krakowskiej x. Wessely, w asystencji miejscowego duchowieństwa, oraz pastor X. Heczko i serbski duchowny X. Ban. X. Wessely dokonał pokropienia zwłok, poczem długi żałobny kondukt ruszył na cmentarz miejscowy. Na czele nieśli żołnierze liczne wieńce, następnie koledzy ofiar nieśli na ramionach trumny ze zwłokami. W dalszym ciągu szły rodziny zmarłych następnie generalicja z komendantem twierdzy jen. Guseckiem na czele, oficerowie, liczni żołnierze, wreszcie publiczność. (...) Kondukt zamykała honorowa kompania artylerii fortecznej. (…) Na cmentarzu żołnierze otoczyli szerokim czworobokiem obszerny grób, przeznaczony dla zmarłych. Grób ten obmurowano i oszalowano. Mieści on się we wschodniej części cmentarza. Po odprawieniu modłów nad otwartą mogiłą, wyścieloną kwiatami, przemówił najpierw X. Wessely w języku niemieckim, podnosząc tragiczny zgon ofiar mogilskich, które znalazły niespodziewaną straszną śmierć przy wykonywaniu swoich obowiązków. Następnie odprawił modły duchowny prawosławny, wreszcie pastor X. Heczko, który również w języku niemieckim bardzo serdecznie pożegnał zmarłych żołnierzy. Po przemówieniach żołnierze złożyli trumny do wspólnego grobu, a kompania honorowa oddała na pożegnanie salwę. Posypały się grudki ziemi i wkrótce urosła nowa wielka mogiła, kryjąca szczątki ofiar straszliwej katastrofy. W pogrzebie, mimo dość niepewnej pogody, wzięła także udział publiczność krakowska, która bądź pieszo, bądź wozami udała się wczoraj do Mogiły” W poniedziałek na cmentarzu żydowskim odbył się pogrzeb dwóch żydowskich czy jak w tedy pisano „izraelickich” żołnierzy. W uroczystości wziął udział komendant Twierdzy Kraków generał Guseck, generał Lavric, wyżsi oficerowie oraz Prezydium Zboru Izrealickiego dr Tilles i dr Landau. Modlitwę nad grobami odmówił rabin polowy dr Sicher. Na pożegnanie kampania honorowa oddała honorowa salwę.
ODSZKODOWANIA
Następnego dnia po wybuchu na miejsce przybył namiestnik Galicji hr. Huyn, który „zwiedził wszystkie gminy dotknięte katastrofą” . Polecił spisać straty i oświadczył, że „włościanie” otrzymają pełne odszkodowanie. Również posłowie galicyjscy zgromadzeni w Kole Polskim na wniosek p. Zieleniewskiego, Tetmajera i Marka uchwalili wniosek w sprawie odszkodowania dla ofiar w Mogile oraz usunięcia składów amunicji z Krakowa i okolic. Magistrat krakowski starał się o pokrycie „ze skarbu państwa szkód, spowodowanych wybuchem prochowni w Mogile”. W związku z tym wzywał „ wszystkich właścicieli realności, aby szkody, które wskutek tego wybuchu w domach ich powstałe, bezzwłocznie, a najdalej do dnia 31 sierpnia b. r. zgłosili w biurze odnośnego komisaryatu obwodowego w godzinach urzędowych (od 11 do 12 w południe i od 5 do 6 po południu). Przy zgłoszeniu szkody podać należy zarazem wysokość roszczenia o odszkodowanie w pieniądzach. Po powyżej wyznaczonym terminie, żadne zgłoszenia bezwarunkowo przyjmowane nie będą.” Widocznie nie wszyscy poszkodowani zgłosili się, ponieważ ukazał się kolejny anons, w którym starostwo podało koniec października jako ostateczny termin zgłoszenia roszczeń. Brak jednak informacji czy odszkodowania zostały wypłacone. Składy amunicji już nie zostały odbudowane w tym miejscu.
|