SZALONY KOŃ I GRZĄSKI JAR – 17.10.2008 /Zygmunt Kiszka o Wzgórzach Krzesławickich/ Autor: Krystyna Lenczowska, Głos Tygodnik Nowohucki nr 42/08 z 17.10.2008 r.
Wzgórza Krzesławickie - ta dzielnica łączy w sobie historię podkrakowskich wsi, dworów, męczeńską kartę historii II wojny światowej i powojenne budowanie Nowej Huty. Wspominał o tych czasach i współczesnych im ludziach Zygmunt Kiszka na co dzień szefujący Klubowi Dukat w Grębałowie, podczas spotkania społecznych opiekunów zabytków w Ośrodku Kultury im. C.K. Norwida. - Od 1958 roku mieszkam w Zesławicach, ale historią najbliższą, zainteresowałem się wcale nie tak dawno, za sprawą historyka sztuki Macieja Mieziana. Dla mnie najważniejsi są ludzie i to ich historia najbardziej mnie wciąga – przyznaje. Zygmunt Kiszka przygotował opracowanie inwentaryzujące dwa parki dworskie w nowohuckich osiedlach: Łuczanowicach i Wadowowie, które ukażą się w cyklu wydawnictw o krakowskich parkach, przygotowywanym przez Ośrodek Kultury w os. Górali. Do Dzielnicy XVII przylgnęła nazwa Wzgórza Krzesławickie. Ale tak naprawdę to takie osiedle nie istnieje. Przynajmniej na mapie. Dzielnica XVII liczy dziś około 23 tys. mieszkańców. Jej największa część ma za sobą krótką historię: w latach 1962 do 1969 postawało osiedle Na wzgórzach, w latach 70. - osiedle Na Stoku, a w 80. - głównie budowano ponad 600 domków jednorodzinnych w os. na Stoku. Jednak w skład dzielnicy wchodzą dawne wiejskie osiedla, z siedzibami historycznie znanych rodów. Do najznamienitszych w tej okolicy należał ród Żeleńskich. Obok dworów w Łuczanowicach pozostał po nich jeden z najstarszych zachowanych krakowskich cmentarzy – Kopiec Arian, o 20 lat starszy od początków Cmentarza Rakowickiego. Żeleńscy mieszkali i gospodarowali w Łuczanowicach i okolicy 290 lat. Rodzinę tę dotknęło wiele dramatycznych wydarzeń: od spalenia materiału na zbór arian w XVII wieku i ukamienowania jednego z członków rodziny, po prześladowania innowierców. – Chciałbym nawiązać do Żeleńskich z Grodkowic. Tamtejszy drewniany dwór, który został rozebrany w 1902 (a istniał od 1666 ), po wybudowaniu nowego istniejącego dziś pałacu, był dworem „bliźniaczym” dla starego modrzewiowego dworu w Łuczanowicach. Wiemy jak on wyglądał gdyż zachowało się zdjęcie z 1953 roku. Udało mi się też dotrzeć do inwentarza już rozebranego dworu. Znalazłem informację, że na belce w nadprożu zapisano datę „1787 rok” i komentarz że ganek był przesunięty, niesymetryczne było także rozmieszczenie okien. Na tej podstawie można przypuszczać, że dwór modrzewiowy w Łuczanowicach był być może jeszcze starszy niż wskazuje data na belce. I miał nie 150 ale 250 lat, a we wskazanym roku dokonano tylko gruntownej modernizacji? Marcjan Żeleński przeprowadzając się w drugiej połowie XVII wieku z Łuczanowic do nowej posiadłości do Grodkowic, kazał wybudować dwór identyczny jak w Łuczanowicach. Dlatego, że już był ślepy, a w pamięci zachował rozkład pomieszczeń dworu łuczanowickiego – opowiada Zygmunt Kiszka.. Polecamy wizytę w Grodkowicach w pałacyku podobnym nieco do pałacu księcia Drakuli. To budowla nietypowa, a jego mieszkańcy narzekali na ciemne pokoje. Tu także dopadły Żeleńskich nieszczęścia. W czasie rabacji galicyjskiej 23 lutego 1846 roku zostaje zamordowany Marcjan Żeleński (imię w rodzinie występowało dość często), zamordowany przez okolicznych chłopów, dla nagrody. Przy okazji ginie jego kuzyn, świeżo poślubiony małżonek, który niebacznie w tę porę przybył wraz z małżonką do Grodkowic w podróż poślubną. Na pamiątkę tego tragicznego wydarzenia postawiono w parku krzyż. Po wojnie rozległe majątki ziemskie zostały Żeleńskim rozebrane, upaństwowiono również należącą do rodziny pracownię witraży. .. Dwory „bliźniacze” to choćby matejkowski dworek w Krzesławicach i dworek w Wiśniczu, „Koryznówka”, do dziś należąca do rodziny żony Matejki Teodory z Giebułtowskich. Wśród rysunków Jana Matejki, (może wykonanych dla rozrywki swoich dzieci), znajduje się głowa konia. Może „szalonego konia”, który jak chce legenda, przed każdą burza biega po parku krzesławickiego dworu? Ta opowieść wiąże się ze złotem zdobytym przez Krzyżowców w Ziemi Świętej, które tą drogą Bożogrobcy wieźli do Miechowa. Śladem saraceńskiego skarbu podążał czarnoksiężnik zamieniony w czarnego konia, który miał skradzione złoto odzyskać. Gdy zdrożony mnich zatrzymał się na postój właśnie w krzesławickim dworze, dzierżawca dworu splądrował w nocy jego bagaże, zabił mnicha a skarb zakopał. Gdzie – do dzis nie wiadomo, wszak była noc i szalała burza! A czarnoksiężnik – czarny koń do dziś nie może wrócić do Ziemi Świętej bez skarbu! Nowsze czasy naznaczyły ten rejon miejscami związanymi z martyrologią Polaków w czasie II wojny światowej. W krzesławickim forcie miał być rozstrzelany znany narciarz – Stanisław Marusarz. Wykopał nawet w miejscu rozstrzeliwań, w fosie, dla siebie grób, gdyż Niemcy mieli zwyczaj zawożenia więźniów skazanych na rozstrzelanie, wcześniej – do kopania dołów, a po kilku dniach w tym miejscu ich rozstrzeliwali. Marusarz zdołał przeskoczyć więzienny mur i uciekł… Z dzisiejszymi Wzgórzami Krzesławickimi związane jest nazwisko rodziny Cybulskich, którzy postawili tutaj dworek. Nie pomieszkali tam długo. W miejscowym przekazie tam gdzie dziś stoi krzesławicki kościół …straszyło! Tej opinii trudno się dziwić. Zielony Jar był bowiem grząskim bagienkiem. Jeszcze w latach sześćdziesiątych, gdy chodziliśmy do „Nowoczesnej” to wielu wracając z niej w grząskim gruncie gubiło obuwie, o pieniądzach już nie wspomnę – odnosi się do „strasznej” legendy Zygmunt Kiszka. Niestety, miejsce na świątynię władze wyznaczyły właśnie w tym nie najbardziej stabilnym gruncie, stąd kłopoty z posadowieniem wieży kościoła. Cybulscy szybko się ze swojego dworu wyprowadzili, ale pozostała po nich kapliczka w Grębałowie, postawiona jako dziękczynienie za urodzenie syna. Figurka Matki Boskiej z tej kapliczki też ma burzliwa historię. Uszkodził ją tuż po wojnie wybuch granatu niefrasobliwie bawiących się nim chłopców. Figurka przeleżała w stodole jednego z gospodarstw przez kilkadziesiąt lat Została odnowiona staraniem Towarzystwa Przyjaciół Grębałowa. *** Po dwóch latach spotkań warto zastanowić się co się dzieje z zabytkami, którymi „opiekować się” (co w praktycznym sensie znaczy - monitorować), zadeklarowali miłośnicy historii najbliższej. W tym czasie oddział Muzeum Archeologicznego w Krakowie zmienił lokum, przenosząc się do Branic i na naszej liście pojawił się kolejny zabytek do zagospodarowania – zabytkowy spichlerz należący niegdyś do dworu w Branicach. Pałac w Kościelnikach wrócił do rodziny Konopków, dwór w Ruszczy do spadkobierców rodziny Popielów, którzy tez gospodarują dziś w pałacu w Kurozwękach. Dwór stoi na razie niezagospodarowany, choć okna zostały zamurowane i to chroni go przed dawną dewastacją. Niszczeje – zawieszony bez właściciela w sporze o własność – dwór w Wadowie. Można się cieszyć z restauracji kapliczek – tej przy ul. Odwetowej w Mogile, i zapowiedzi renowacji kolejnych – krzyża z Pleszowa i figury Chrystusa Zbawiciela w Przylasku Rusieckim. Choć Kopiec Wandy nadal nie został wpisany na listę zabytków to jednak okolice jego uporządkowano i przyjemnie dziś odwiedzić ten teren.
Krystyna Lenczowska
|