MIŁOŚNICY HISTORII Z LEGITYMACJĄ - 6.10.2006 /o społecznych opiekunach zabytków/
Autor: Krystyna Lenczowska, Głos Tygodnik Nowohucki nr 40/06 z 6.10.2006 r.
- To było chyba pod koniec lat pięćdziesiątych; zadzwonił do mnie inżynier z Nowej Huty i mówi, że Kopiec Wandy mu przeszkadza. „Trzeba go ściąć, przesunąć w inne miejsce, ziemię nawieźć i nie będzie problemu”… – rozpoczął swój wykład prof. Michał Rożek, autor licznych przewodników po Krakowie. Zupełnie inną postawę zajmują ludzie, którzy 28 października odebrali w Magistracie z rąk Jana Zbiegienia miejskiego konserwatora zabytków i Jana Janczykowskiego - wojewódzkiego obserwatora zabytków, legitymacje społecznych opiekunów zabytków. W grupie 17 osób znalazło się wielu mieszkańców najmłodszej dzielnicy miasta – Nowej Huty. Myliłby się bowiem ten, kto widzi w Nowej Hucie tylko „ nowe miasto przemysłu hutniczego”.
Nowa Huta powstała bowiem na ziemiach, gdzie osadnictwo rozwijało się od najdawniejszych czasów. Jego ślady znajdziemy nie tylko w muzeach. Wróćmy do czasów nam współczesnych, gdy zinstytucjonalizowana opieka (w tym opieka ze strony Gminy Kraków) nad zabytkami, dotyczy raczej obiektów znaczących, muzealnych, położonych na ogół w ścisłym centrum miasta. Niestety lata dziewięćdziesiąte, lata przełomu gospodarczego i politycznego, nie zawsze sprzyjały mniejszym obiektom naszej kultury. Dwory, parki których z tej strony Krakowa mamy tak wiele, popadły w tym czasie w ruinę. Wiele z nich przejęła Gmina, której nie zawsze udało się zachować techniczne status quo budynków. Niezabezpieczone – niszczały, zarówno od warunków atmosferycznych, jak i poszukujących złomu. Po latach, coraz więcej budynków, powraca do dawnych właścicieli lub zyskuje nowych, ale nadal w naszym krajobrazie zachowały się inne – mniejsze świadectwa kultury i religii warte zachowania dla potomnych. Bywa, że nowe inwestycje, zagrażają już istniejącym, ale „bezpańskim” zabytkom, że komuś może przeszkadzać resztka starego parku, czy stara karczma. I tu, obok wysiłków miasta jest ważna rola dla tych, których ich los nie jest obojętny - społecznych opiekunów zabytków. Kim oni są, kim być powinni? To najczęściej mieszkańcy danego osiedla, będących w stanie na bieżąco obserwować, co się dzieje z kapliczką, dworem, parkiem..., starym młynem czy też starą chałupą. Reaktywację tej funkcji zawdzięczamy pomysłowi Oddziału Ochrony Zabytków Urzędu Miasta Krakowa, który znalazł życzliwy grunt w Ośrodku kultury im. C. Kamila Norwida. Początki działań grupy wspominała podczas uroczystego wręczenia legitymacji, dyrektor ośrodka Danuta Szymońska. Wspominała, a przy okazji po raz kolejny wypomniała konserwatorom, że Kopiec Wandy najstarszy nowohucki i krakowski kopiec, ciągle nie został wpisany na listę zabytków! Piotr Skucha jest animatorem ruchu społecznych opiekunów zabytków z ramienia Ośrodka Kultury im. C. K. Norwida. Sam jako społeczny opiekun zabytków zajmuje się przede wszystkim fortami. Już wkrótce, w ramach opracowania zbiorowego „Atlas Twierdzy Kraków” ukaże się cześć dotycząca fortu Mogiła „49 ½ a”. Piotr Skucha interesuje się także historią krakowskiego przemysłu, przygotowując kolejne opracowanie pod roboczym tytułem „Kraków – wieków pary i elektryczności”. Wokół niego skupia się grupa i starszych i młodszych mieszkańców Krakowa, których łączy zainteresowanie historią i chęć uratowania pamięci i istniejących jeszcze zabytkowych obiektów. *** Społeczna opieka nad zabytkami polega na monitorowaniu wybranego obiektu, informowaniu służb konserwatorskich o stanie obiektów zabytkowych, rozpowszechnianiu wiedzy na jego temat, dbaniu o jego stan, poszukiwaniu gospodarczy obiektu i interwencja w razie zgorzenia zniszczeniem. Opiekunowie wykonują swa prace bezpłatnie i jest to raczej misja – polegająca na realizacji własnym zainteresowań i patriotycznej misji wychowania przyszłych pokoleń. - To nie tylko realizacja własnych pasji i zainteresowań. Raz w roku społeczni opiekunowie zabytków będą musieli składać relację ze swojej działalności: co zrobili na rzecz danego obiektu, jaki jest jego stan i jak widzą perspektywy jego funkcjonowania – podkreśla Piotr Skucha. Społeczny opiekun zabytków musi łączyć pasję historyczną i patriotyzm, w zbieraniu wiedzy o danym zabytku i przekazywaniu jej innym. - Moim założeniem jest pokazanie zachowanych, choć często niedocenianych, ciekawych miejsc, obiektów architektonicznych i elementów krajobrazu (w szczególności kapliczek i krzyży przydrożnych oraz architektury drewnianej) na terenie objętym obecnymi granicami administracyjnymi najmłodszej dzielnicy Krakowa – Nowej Huty – mówi inny społeczny opiekun zabytków z Nowej Huty - Antoni Łapajerski. Z fotograficzną pasją dokumentował przez lata wszystkie nowohuckie kapliczki. Plon jego pracy i pasji można oglądać na stronie internetowej www.nhmz.go.pl. Wśród tych, którzy odebrali legitymacje społecznego opiekuna zabytków są także państwo Urszula i Władysław Gaweł opiekujący się willą Rogozińskich, oraz Bronisław Nowak – któremu na sercu leży odzyskanie dla Mogiły młyna cysterskiego przy ul. Klasztornej, czy też Henryk Kazimierski, „opiekujący się” się dworem w Łuczanowicach. Pasją Marka Stalmachowskiego, pracującego w Mittal Steel Poland, są nowohuckie młyny. - Młyny to praźródło przemysłu. Położone nad rzekami, w pewnej odległości od osiedli otaczała romantyczna aura tajemniczości, ze względu na odległość i maszyny, których się tam używało, a które być może swą nowoczesnością i rozmiarami przerażały okoliczną ludność. Moje zainteresowania rozpoczęły się od poszukiwań historii naszej rodziny, gdy przeglądając w mogilskim klasztorze księgę lustracyjną z XVIII wieku, znalazłem tam zapisy o rozlicznych młynach i foluszach na Dłubni. Ponieważ moją pasją jest fotografia, najpierw zacząłem dokumentować na zdjęciach to, co po tych obiektach pozostało, poszukiwać śladów tych, których już nie ma. W sumie, w obrębie dzisiejszej Nowej Huty naliczyłem 7 młynów niegdyś funkcjonujących we wsiach podkrakowskich. Niestety, z foluszy nie zachował się nad Dłubnią żaden…- mówi M. Stalmachowski. Ponieważ literatura na temat młynów nad Dłubnią jest nieliczna, ma przed sobą zadanie poważne.
*** Kultura europejska zawdzięcza życiem religię, Grekom poczucie piękna, rzymianom prawo, a Polakom – ideę służby ojczyźnie. I w rozbudzaniu tej idei miasto, Kraków spełniało niesamowitą rolę: uczenia Polaków narodowych dziejów, poprzez m.in. „pomniki przeszłości” dzięki czemu – mimo rozbiorów – przetrwał naród. Nie była to sprawa łatwa i nie stało się to „samo z się”. To był świadomy zamysł – przede wszystkim zamysł ówczesnych światłych ludzi, którzy mieli wpływ na losy miasta: dworu biskupa krakowskiego, radców miejskich i Akademii Krakowskiej. Mówił o tym w swoim interesującym wykładzie Michał Rożek. Zrozumiano, że miasto może stać się symbolem narodowym, że tu zgromadzona jest bardzo mocno nasza historia a pałac królewski na Wawelu, wraz z katedrą stanowiły filary owych dziejów i jak to ujął ówczesny biskup krakowski witając w Katedrze ostatniego króla Stanisława Augusta Poniatowskiego, ”iż gdyby nie było żadnej pisanej historii królów polskich, ściany i marmury tej katedry poznać by ją dały”. Za kilka lat nastąpił rozbiór Polski. Kraj nasz znikł z mapy Europy. I wtedy „ojczyzną” dla narodu rozdzielonego miedzy trzech zaborców stał się język, mowa oraz wiara i kultura. „Naród jest wspólnotą ducha”, jak pisali romantycy. Prof. W. Estreicher (którego przodkowie „wybrali polskość”) zawsze mawiał, że w XIX stuleciu do tego miasta zwanego Krakowem przyjeżdżano nie tylko by podziwiać katedrę na Wawelu, Kościół Mariacki, ale poprzez te elementy, które tworzą, pojecie „zabytek”, umacniać poczucie „polskości”, przynależności do narodu. I choć dziś mamy inne okoliczności polityczne, w jakiejś mierze to zadanie odnosi się do społecznych opiekunów zabytków. *** Osoby, które chciałyby zostać społecznymi opiekunami zabytków więcej informacji na ten temat mogą uzyskać w Oddziale Ochrony Zabytków Urzędu Miasta Krakowa przy ul. Kanoniczej 24
Krystyna Lenczowska
|